Moja przygoda z psami rozpoczęła się około 25 lat temu. Pamiętam ten dzień, kiedy siostra poprosiła mnie, abym przygarnął 3-letnia suczkę rasy Cocer spaniel. Szczęśliwy przywiozłem ją do domu na wsi. Po otwarciu furtki spuściłem ja ze smyczy i z przerażeniem zobaczyłem fruwające oszalałe ze strachu kury i kaczki, a po chwili biegającego pomiędzy nimi wujka, który miał tylko jeden cel – wymierzyć srogą sprawiedliwość. „Diana”, typowy płochacz czuła się w swoim żywiole. Do końca swego życia była uparta i chodził swoimi ścieżkami. A jednak przez wszystkich była bardzo kochana. Później pojawiły się inne psy: „Arko” – wyżeł szorstkowłosy, „Cezar – wilczur, „Pika” – przygarnięta przez ojca kundelka i dzięki Aldonie „Misia” – 3 letnia labradorka. W końcu zapadła wspólna decyzja, by bardziej konkretnie zająć się hodowlą psów. Wybór padł na Border Collie. Zadecydowała ich inteligencja, przywiązanie i użytkowość. Dziś kiedy w domu jest sześć Borderów, wiem, że są to psy wymagające dużo pracy i czasu, ale też bardzo wdzięczne właścicielom. Jest z nich wiele radości.